Nie wiem, jak mi ten tekst wyjdzie. Na sam koniec roku szkolnego wena gdzieś się w czeluściach jakichś nieodgadnionych schowała i nie chce dopomóc. Poczucie obowiązku to trochę za mało, żeby wyszedł mi przyzwoity tekst. Mam wprawdzie jakiś pomysł, tylko, że w słowa nie umiem go zakodować.
Nie, nic szczególnego – moją roczną pracę w Sparku chciałam jakoś podsumować, zebrać tą placówkę w kilka lotnych, trzymających w napięciu zdań i napisać, jak mi się tutaj pracuje. Miałam taki pomysł, że zacznę przewrotnym “Spark to dziwne miejsce i nie ma nic wspólnego z porządną, szanującą się, tradycyjną szkołą”. Niezłe, prawda? Zdumiałby się może czytelnik na początku, co ja takiego wypisuję i czy to tak wypada na blogu szkolnym zaczynać od takiego doboru wyrazów. Mnie się jednak spodobało i nawet zaczęłam pisać, ale im więcej tekstu powstawało, tym mniej mi się on podobał. Niech to! Umówiłam się na jeden tekst w miesiącu i staram się nie odpuścić – bez weny jednak idzie mi jak po grudzie.
Żeby chociaż coś szczególnego się wydarzyło, jakiś pożar, ewakuacja, akcja. A tu nic. Dni mijają bez żadnych szczególnych wydarzeń. O czym tu pisać? Mhm, może napiszę o tym, że w Sparku żadna sprawa dotycząca uczniów nie dzieje się bez ich udziału? Była na przykład sprawa damskiej ubikacji – że ktoś zostawia po sobie nieczystości, że papier fruwa po ścianach, że nieprzyjemnie się tam wchodzi i chociaż bardzo się człowiekowi chce, to się odechciewa. Tylko, że takie WC jest raczej mało atrakcyjne. Zresztą niejedną już taką sprawę w swoim życiu przeżyłam. Na przykład w poprzedniej szkole, gdzie pracowałam, też się w ubikacji sporo wyprawiało, niekoniecznie zgodnie z przeznaczeniem tejże (ubikacji, nie szkoły). I też trzeba było coś zrobić, bo ileż można po kimś TAKIE RZECZY sprzątać. Tylko, że w tamtej szkole uczniowie zostali zwołani na korytarz szkolny, gdzie siedząc na podłodze w górę musieli zadzierać głowy, żeby widzieć stojącą przed nimi Najważniejszą Personę W Szkole. Persona ta, dzierżąc w ręku mikrofon, przemawiała do dzieci, jak bardzo złe jest nieszanowanie toalet i że należy od dzisiaj toalety szanować.
Podobieństwo ze Sparkiem kończy się za drzwiami toalety. Wprawdzie tutaj też zwołano wszystkie dziewczyny i kobiety (bo to damskie WC było), nie było natomiast mikrofonu i nikt nad nikim nie stał. Nauczycielki i uczennice “wespół w zespół, by żądz moc móc zmóc” mówiły o tym, jak nieprzyjemnie jest im korzystać z takiej ubikacji i co można zrobić, żeby rozwiązać ten problem. Każdy mógł zabrać głos – od najmłodszej po najstarszą w sali. Inaczej też, niż we wcześniej wspomnianej szkole, dorosłe były żywo zainteresowane sprawą, bo w Sparku uczniowie i nauczyciele korzystają z tych samych ubikacji (z podziałem jedynie na płcie). Tak, jak mówiłam – Spark to dziwne miejsce.
Zainteresowanym spieszę donieść, że po ponad godzinnym spotkaniu wspólnymi siłami stworzyłyśmy zasady korzystania z toalety, coby wszystkim nam dobrze się w niej bywało.
Nic o uczniach bez uczniów – tak to jakoś w Sparku wygląda.
Tylko, że ja nie planowałam o ubikacji pisać, chciałam jakoś tak zgrabnie podsumować, taką jakby ocenę opisową Sparkowi wystawić (taki żart – jest koniec roku, wystawia się oceny i że niby jak Sparkowi, tak, jak on uczniom, ocenę wystawiam… dobre, nie?). Plan był taki, że napisałabym o tym, co odróżnia Sparka od innych szkół. Sporo tego w sumie by wyszło, bo właściwie cały Spark jest jakby inny. Że uczniowie mówią do nauczycieli po imieniu, że bardzo dużo czasu poświęca się na rozmowy z uczniami – o sprawach zarówno dydaktycznych, jak i tych dotyczących ich zachowania i emocji. Że nie stawia się tutaj uczniom żadnych stopni, a mimo to uczą się (w grupie 1-3 przez cały rok szkolny nie słyszałam nigdy ani jednego pytania o ocenę – taką ciekawostkę mogłabym wtrącić na przykład). Że wystawienie oceny z zachowania polega na tym, że uczniowie na wszystkich poziomach (od klasy 1 do 8) najpierw sami oceniają swoje kompetencje społeczno-emocjonalne, potem proszą o to wybranych rówieśników i nauczycieli. Bo to naprawdę zupełnie inne jest od szkół, gdzie wszelkie oceny wystawia nauczyciel, a uczeń ją jedynie przyjmuje do wiadomości (może dziwiąc się czasami po cichu, czemu taka właśnie, a nie inna). Tak – o tym mogłabym napisać całkiem ciekawy tekst, gdyby wena nie zaczęła wakacji wcześniej, niż przewiduje kalendarz tego roku szkolnego. Że dzwonków nie ma, że uczniowie sami po sobie zmywają naczynia po obiedzie, że tutaj ludzie pytają siebie nawzajem o zdanie na dany temat. Że sporo się w tym miejscu rozmawia, że współpracy uczą się tutaj wszyscy – uczniowie i nauczyciele. Ech, aż żal mi strasznie, że świat nie zobaczy tego kompetentnego, napisanego z polotem i lekkością tekstu. Przecież potrafiłabym taki stworzyć, gdyby nie okoliczności przyrody…
Tak czy siak, nadal uważam, że Spark to dziwne miejsce w porównaniu ze szkołami dobrze nam znanymi i powszechnie akceptowanymi. Wystarczy spojrzeć w oczy osobom, które odwiedzają naszą szkołę z takich czy innych względów – zawsze otwierają szeroko oczy ze zdumienia. Bo to bardzo pozytywnie dziwne miejsce, a jeszcze dziwniejsze jest to, że sposób pracy tutaj stosowany działa. Doprawdy, w zachwycająco dziwnym miejscu przyszło mi pracować. I wiecie co?
Zostaję 🙂
Renata Racinowska
Od sierpnia 2018 roku pracuję w Spark Academy z grupą 1-3. Będę pisała tutaj regularnie (i z przyjemnością) o swoich obserwacjach, przemyśleniach i doświadczeniach w pracy ze “Sparkowcami” – zarówno tymi młodszymi, jak i starszymi. Mam w planie miło spędzać tutaj czas i Państwa też do tego namawiam. Bez zbędnego przedłużania – po prostu zapraszam 🙂